Uniwersytet Wrocławski Uniwersytet Wrocławski

Faculty of Mathematics and Computer Science

+ | -| =

Mapa

Language

Wirtualna galeria "Sto lat Bolesława Gleichgewichta"



Bolesław Gleichgewicht urodził się 30 kwietnia 1919 roku i jest, z dokładnością do miesiąca, równolatkiem Polskiego Towarzystwa Matematycznego. Jego studia w Warszawie zostały przerwane z powodu wybuchu wojny. Dokończył je po wojnie na uniwersytecie w Odessie. W 1956 roku wrócił do Polski i od tego czasu związany jest z Instytutem Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego.

Poniższa galeria złożona jest z materiałów zaprezentowanych na wystawie Sto lat Bolesława Gleichgewichta, która była jednym z elementów obchodu jubileuszu Bolesława Gleichgewichta na Wydziale Matematyki i Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego w 2019 roku.



Plansza 1. Wstęp







Życiorys Bolesława Gleichgewichta







Plansza 2. Przed wojną



...Gimnazjum im. Mikołaja Reja, jedno z najlepszych w Polsce (prowadzone przez zbór ewangelicko-augsburski), pracowali tu autorzy książek, podręcz- ników... Dyrektor gimnazjum Adolf Rondtnaler był pastorem. Uczył tam i profesor Edmund Bursche, przewodniczący Związku Protestantów (córka Burschego została później żoną profesora Edwarda Marczewskiego, który pojawiał się w moim życiu wielokrotnie). Obaj zostali wykończeni przez Niemców w obozie, bo nie chcieli podpisać volkslisty. Moim ulubionym na- uczycielem był Zygmunt Szeller, wujek pani Marczewskiej, za jego sprawą zająłem się chemią. Z czasem miejsce chemii zajęła fizyka.




Rejówka (k. Góry Kalwarii), ośrodek wakacyjny i szkolenia wojskowego Gimnazjum im. Mikołaja Reja w Warszawie. Czwarty od lewej Bolesław Gleichgewicht.

W gimnazjum zwracano uwagę na dobre przyswajanie materiału podczas lekcji, staranne odrabianie zadań domowych. Uczeń Reja musiał nienaganne się zachowywać w szkole i poza nią. Panowała dość surowa dyscyplina. Pamiętam, że jeden z uczniów zerwał kwiat w Łazienkach, ktoś to zauważył, przekazał informację do szkoły i tego ucznia usunięto ze szkoły. Dzisiaj to brzmi zupełnie nierealnie, prawda?




Koledzy Bolesława Gleichgewichta z klasy w Gimnazjum im. Mikołaja Reja. Pośrodku jego bliski przyjaciel Wojciech Moniuszko (zginął w Powstaniu Warszawskim), potomek słynnego kompozytora. Z tyłu stoi Witold Ćwirko-Godycki (z tarczą na ramieniu), po wojnie również zamieszkały we Wrocławiu. Po lewej uczeń w kufi, muzułmańskim nakryciu głowy -- dowód na wielokulturowość i wielowyznaniowość protestanckiego gimnazjum.

... Na Uniwersytecie Warszawskim w 1937 r. wprowadzono ławki gettowe: studenci, którzy byli obywatelami polskimi wyznania mojżeszowego musieli siedzieć podczas wykładów po lewej stronie sali. Myśmy nie chcieli, to było poniżające. Słuchaliśmy wszystkich wykładów na stojąco, czasem sześć, osiem godzin. Przychodziły bojówki ONR-owskie (ONR istnieje i dziś, jak ja to słyszę, zimno mi się robi), ośmiu silnych chłopów i biły nas, zmuszając do siadania albo wyjścia z sali.

W listopadzie 1938r. taka bojówka pobiła mnie do nieprzytomności pod- czas wykładu Edwarda (Szpirlajna) Marczewskiego. Po tym wydarzeniu w ogóle przestałem chodzić na zajęcia. Uczyłem się z konspektów kolegów, podręczników, skryptów. (...)

Gdy w latach pięćdziesiątych przyjechałem do Wrocławia, Hugo Steinhaus przedstawił mnie profesorowi Marczewskiemu, wówczas rektorowi Uniwer- sytetu Wrocławskiego. (...) Zapytałem go: Czy pan pamięta pańskie zajęcia 19 listopada 1938 roku, na których skatowano studenta, który protestował przeciwko miejscom gettowym? On: Nigdy tego nie zapomnę. Mówię mu: Tym studentem jestem ja...




Fragment wykazu adresów mieszkańców Warszawy, 1938.

Plansza 3. Wojna




Zaświadczenie o nadaniu odznaczenia Za udział w bohaterskiej obronie Kaukazu.


Bolesław Gleichgewicht.

...Kiedy postanowiłem, że jadę do Lwowa, obowiązywał już zakaz wyjazdu z Polski. 1 listopada 1938r., licząc na świąteczny bałagan, nielegalnie, wraz z innymi uciekinierami, przekroczyłem granicę na Bugu. Wpadliśmy w ręce Rosjan, którzy z miejsca uznali nas za szpionów, mnie dodatkowo - za szpiona-pijanicę. Bo w manierce, którą matka dała mi na drogę, był wermut. Ten wermut to zasługa naszej służącej Cesi, która codziennie wy- prawiała się po wodę aż na cmentarz powązkowski, gdzie stała w dużej ko- lejce, bo wody brakowało w całej Warszawie. Któregoś dnia, zamiast wody, przyniosła dwa wiadra wermutu Cinzano, który zatankowała w zbombar- dowanej komorze celnej naprzeciwko naszego domu. Odtąd zaczęły się w naszym domu dziwne dni. Matka oszczędzała wodę na mycie, więc zamiast herbaty piliśmy wermut. Byliśmy na ciągłym rauszu i ciągle spragnieni, bo wermut był słodki. Niespecjalnie też pasował do słonych śledzi...

Jako szpiona-pijanicę Rosjanie przekazali mnie Niemcom, z ich aresztu ja- kimś cudem udało mi się uciec. I tak zacząłem swoją samotną wędrówkę po Związku Radzieckim...




Zaświadczenie o nadaniu odznaczenia Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.


Książeczka wojskowa Bolesława Gleichgewichta.

Plansza 4. Odessa




Bolesław Gleichgewicht z żoną i dziećmi.


Żona Bolesława Gleichgewichta - Eudokia.

... Ja nie byłem syty przez dwanaście lat. (...) Jak często śniłem i myślałem o chlebie! Nigdy o białym, zawsze o razowcu z czarną, wypieczoną skórką, chrupiącą w zębach, świeżą, pachnącą. Wymyślałem śniadania, drugie śnia- dania, obiady, podwieczorki i kolacje.

Po wojnie, jako student matematyki na Uniwersytecie w Odessie wiecz- nie nie dojadałem. Uratowała mnie mamałyga. W Nikołajewce, gdzie na stałe mieszkałem, posadziłem kukurydzę, na początku studiów pojechałem ją zebrać, przywiozłem ciężarówką do Odessy. Zmagazynowałem ją u mojej uczennicy Elli Serbiny. Od czasu do czasu tam przychodziłem, łuskałem i zabierałem. A na ulicy Liwadnej był nielegalny młyn: małe, kolektywne mieszkanko, w pokoju piec kaflowy, a w piecu maszynka do mielenia. (...) Bardzo muzykalny był to dom, bo żeby zagłuszyć hałas młynka, puszczano głośną muzykę z płyt.(...)


Bolesław Gleichgewicht wśród uczestników kursów pedagogicznych, Pierwomajsk, ZSRR, 1951.

Kiedyś pod koniec trzeciego roku studiów, skończyły mi się produkty, a miałem jeszcze dwa bardzo trudne egzaminy: z mechaniki teoretycznej u niezwykle wymagającego profesora Wasilijewa i z teorii grup (algebra abs- trakcyjna, moja ulubiona później specjalność). A ja już trzeci dzień nie jadłem, bo stypendium się spóźniało! Kupiłem sobie trochę witaminy B i ssałem ją, żeby zabić głód. (...) A tu przyjeżdża taki student zaoczny Je- fisifiejew z Pierwomajska i pyta, czy mogę mu wykonać dwadzieścia zadań z różniczkowania funkcji. On był trochę tępy, to znaczy niezdolny, oczy wybałuszył, jak ja fiuuuu i rozwiązałem wszystkie. Podziękował, po czym otworzył kuferek. Chleb, masło, słonina, wędliny. I zaczął się obżerać. We mnie wszystko grało. Ale człowiek głodny jest niezwykle honorowy. Nic nie powiedziałem. A on: chcę panu podziękować, zapraszam do kina, na niemiecki film Rigoletto...


Żona Bolesława Gleichgewichta - Eudokia.


Recenzja pracy dyplomowej Bolesława Gleichgewichta.

Plansza 5. Opozycja demokratyczna.



...Ponieważ szef uniwersyteckiej „Solidarności” przebywał za granicą, ja go w tym czasie ciągle zastępuję. (...) Ogłaszają stan wojenny. Przechodzę do podziemia. Rozsyłają za mną list gończy (studenci matematyki wklejali go później do napisanego przeze mnie podręcznika Algebry...).


List gończy.

Nasz kochany rektor profesor Józef Łukaszewicz, też całą duszą opozycjonista, daje mi zwolnienie naukowe na pół roku (...) Ukrywam się przez rok, cały czas kierując uniwersytecką „Solidarnością”. We Wrocławiu, a potem w Warszawie, do grudnia 1982. Zapuściłem wąsiki. Poprzez ks. prof. Michała Czajkowskiego byłem związany z wierchuszką „Solidarności”, m. in. Romaszewskimi. (...)

Episkopat nalegał, żebym się ujawnił. (...) Przedstawiciele Rady Prymasowskiej podjęli rozmowy z Kiszczakiem. Za drugim razem wyraził zgodę na moje dobrowolne ujawnienie, kazał zgłosić się do zastępcy szefa ds. politycznych Komendy Wojewódzkiej Milicji we Wrocławiu. Nie mogłem po drodze dać się złapać, bo przecież ciągle obowiązywał list gończy. Na Podwale jechał ze mną ówczesny rektor Kazimierz Urbanik i prorektor Władysław Narkiewicz, a za nami samochód, prawdpodobnie wywiadu, który pilnował, żeby nie zgarnęła nas milicja. Przesłuchiwało mnie dwóch. (...) To była klasyczna akcja: zły i dobry policjant. Ja to znałem, bo przecież siedziałem w łagrze sowieckim, gdzie przesłuchują o wiele skuteczniej...




... Po wydarzeniach marcowych moje życie przecięły wydarzenia gdańskie. Od 1977r. byłem współpracownikiem KOR, to była bardzo silna komórka KOR-owska, złożona przeważnie z matematyków, myśmy się spotykali, kolportowali, podpisywali różne petycje. Profesor Stanisław Hartman, Roman Duda, Jan Waszkiewicz, architekt profesor Tadeusz Zipser... Skończyło się wesołe życie, nie było mowy o wyjazdach zagranicznych, odbierałem telefony z pogróżkami. (...)

Powstało Towarzystwo Kursów Naukowych, czyli Uniwersytet Latający, którego byłem członkiem założycielem. Zaczęliśmy walczyć o prawa człowieka, o prawa uczonych, prawa studentów... Latem 1980r. byłem w Zakopanem, kiedy usłyszałem, że we Wrocławiu powstała „Solidarność". Spakowałem manele, wracam. Na dworcu ktoś mnie zaczepia: proszę pana, pana syn siedzi. Bo mojego syna, jako jednego z niewielu spoza Warszawy, aresztowano z sankcją prokuratorską. W tramwaju ktoś inny podchodzi: pana syna wypuścili. Okazało się, że Wałęsa powiedział, że nie przerwą strajku, dopóki Aleksander Gleichgewicht nie wyjdzie na wolność.




Przyjeżdżam do domu, a tu pełno butelek po wódce i kwiatów. Żona mówi, że przychodziły do nas delegacje robotników...


Pierwsza strona ocenzurowanego listu Aleksandra Gleichgewichta do rodziny wysłanego z obozu internowania w Strzelcach Opolskich.

Plansza 6. Polityka.







List Jacka Kuronia do Bolesława Gleichgewichta.


I Krajowy Zjazd Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna. Na zdjęciu m. in. Władysław Frasyniuk, Bolesław Gleichgewicht, Leon Kieres, Ludwik Turko.





Rafał Dutkiewicz, Bolesław Gleichgewicht i Zbigniew Romaszewski, przyjęcie z okazji 90-tych urodzin Bolesława Gleichgewichta, Art Hotel, Wrocław 2009.


Stanisław Huskowski i Bolesław Gleichgewicht. Obchody 90-tych urodzin Bolesława Gleichgewichta, Art Hotel, Wrocław 2009.

Plansza 7. Rodzina







Lato 1989, okolice Oslo, Bolesław Gleichgewicht pierwszy raz od pięciu lat spotyka dzieci i wnuki (syn Aleksander i córka Helena znaleźli się w Norwegii jako emigranci polityczni). Od lewej wnuk Jakub, Bente Kahan (synowa), Bolesław Gleichgewicht, wnuk Piotr, żona Eudokia, wnuk Dawid, wnuk Bolesław.


Bolesław Gleichgewicht z żoną Leokadią.

>
Bolesław Gleichgewicht z żoną Leokadią.


Bolesław Gleichgewicht z żoną Eudokią i synem Aleksandrem.

Plansza 8. Jubileusze.




Uroczystość nadania Bolesławowi Gleichgewichtowi tytułu profesora honorowego Uniwersytetu Opolskiego. Z lewej Jacek Nikiel, Dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Informatyki UO, z prawej Sławomir Nicieja, rektor UO.

5 procent mojego życia - opowieść o pracy w Opolu




Jubileusz 80-lecia Bolesława Gleichgewichta. Jubilat z Tadeuszem Nadzieją.





Jubileusz 80-lecia Bolesława Gleichgewichta.


Bolesław Gleichgewicht jest wielkim kibicem piłki nożnej. W 1929 roku był pierwszy raz na meczu Legii Warszawa, której kibicuje do dziś. Podczas obchodów 90-tej rocznicy urodzin Bolesława Gleichgewichta, Krzysztof Turkowski, były wiceprezydent Wrocławia, wręczył jubilatowi koszulkę klubową Legii, przekazaną mu przez Grupę ITI, ówczesnego sponsora klubu.

Plansza 9. Tatry



. . . Odbyliśmy [ze Stanisławem Hartmanem] wiele wspólnych wycieczek górskich. Przygoda, o której chcę opowiedzieć, to był 1978 rok. Dokładnie mogę powiedzieć, że to było 1 sierpnia. Postanowiliśmy tego dnia przejść w Tatrach grań zwaną Murami Liptowskimi. Tam nie było szlaku. To była trudna droga. Staś bardzo lubił bardzo trudne drogi – i do tego niedozwolone. Liptowskie Mury odpowiadały jego upodobaniom. Tę drogę zrobili- śmy już przed tą wycieczką dwukrotnie w życiu; raz bardzo duży dystans od Gładkiej Przełęczy aż do Wrót Chałubińskiego. A tym razem mieliśmy to zrobić od Szpiglasowego Wierchu w Liptowskich Murach w dół do Gładkiej Przełęczy. Była z nami Krystyna Hartmanowa – Krysia. Wybraliśmy się bardzo wcześnie z rana, przyjechaliśmy na Włosienicę i stamtąd do Morskiego Oka. Potem wyszliśmy drogą, która powszechnie jest nazywana w Tatrach ceprostradą. Ceper to jest taki człowiek (w języku góralskim), który nie jest z gór; patałach. Ta droga jest łatwa, dziwnie przełożona, ale męcząca dosyć. Wyszliśmy na Szpiglasową Przełęcz. Stamtąd można zejść na Dolinę Pięciu Stawów, ale my poszliśmy w lewo, gdzie już nie ma szlaku, na Szpiglasowy Wierch – i tam się zaczynają Liptowskie Mury: z początku Kostur Wyżni, potem Kostur Niżni, Czarna Ławka, Kotelnica. . . W Kotelnicy jest bardzo trudny komin. Właściwie nawet w przewodniku taternickim Paryskiego jest oceniony trudnością III. Teraz jest inna skala; wtedy skala była taka: I – dość trudno, II – trudno, III – bardzo trudno, IV – nadzwyczaj trudno, V – skrajnie trudno. Tam nie było aż tak daleko, ale trójka to była. Ale dla tego jednego miejsca nie warto było brać liny oczywiście. . .




Przeszliśmy później przez Gładki Wierch do Gładkiej Przełęczy. I tutaj jest możliwość, którą już kiedyś ze Stasiem robiliśmy: w prawo, na Pięć Stawów, stamtąd Roztoką i tak dalej aż do Wodogrzmotów Mickiewicza. Ale Staś nie miał dość jeszcze; jeszcze miał ten głód chodzenia. „Pójdziemy w lewo, na Walentkową, stamtąd pójdziemy trawersem na przełęcz Liliowe i stamtąd jest już szlak na Kasprowy, skąd zjedziemy kolejką”. Dobra. No, zeszliśmy, zaczynaliśmy taki mozolny trawers. Oczywiście nie był trudny, ale mieliśmy już dobrze w nogach po tych Liptowskich Murach, no więc szło nam jako tako, ale nie najlepiej. Szliśmy, szliśmy; tam w jednym miejscu był taki żlebik, gdzie jeszcze leżał śnieg – chociaż to był 1 sierpnia. Zmarznięty, śliski – aleśmy przeszli to jakoś. I dalej – na Liliowe. Liliowe to jest przełęcz. Tam się zaczyna zielony szlak w dół na Gąsienicową do schroniska Murowaniec. Gdybyśmy tak zeszli, nie byłoby całej tej przygody i nie byłoby co opowiadać. . . Ale my postanowiliśmy pójść dalej, wejść na Beskid (2012 m n.p.m.) i stamtąd na Kasprowy.


Trasa opisywanej wędrówki.

Weszliśmy na Liliowe, idziemy dalej i na Beskidzie stoi jakiś facet w pięknym, skandynawskim sweterku. Stoi – a gdzieś potem zauważyliśmy, że jest jeszcze drugi. I ten facet zaczął gwizdać. Staś go wyzwał: Chuligan gór- ski. . . chuligan!. Myśmy nie widzieli jeszcze, że on ma pewien cel przed sobą. Jak gwizdnął, to ten drugi się wtedy pojawił. Idziemy dalej; ten pierwszy podszedł do nas i mówi:A państwo skąd idziecie?. No, myśmy przeszli drogę przez Walentkową - to była Słowacja. . . Poprzednie Liptowskie Mury – były niedozwolone. . . No więc ja sobie zacząłem myśleć, skąd on w ogóle to wie. Wypatrzyli nas! Wypatrzyli z jakiejś takiej dyżurki na Kasprowym i on pierwszy nas zaatakował, potem drugi. Kto to jest? - zaczynam myśleć. Nie wygląda mi na przewodnika. Nie wygląda na goprowca. Na pewno nie jest dozorcą parku narodowego, bo ubrany dziwnie, i drugi też w pięknym swetrze. I zaczyna się rozmowa, z której zrozumiałem, że to jest pracownik Służby Bezpieczeństwa. . . A z takim najgorzej nam było się spotkać. To był 1978 rok, myśmy byli ze Stasiem mocno zaangażowani w tzw. przedsierpniowym ruchu oporu i spotykanie takich ludzi nie było przyjemne.

Jak państwo szli?. Więc ja zacząłem mówić. Pomyślałem – będę kłamał, a z rozmowy wstępnej zrozumiałem, że on nie bardzo rozumie, co się dzieje w górach; gdzie – jaka droga. Myśmy weszli na Świnicę, schodzili.... Chcę dalej tak bajać, on jakoś to kupuje – i nagle Staś, głosem trochę uroczystym, a trochę z naganą w stosunku do mnie, mówi: Bolku! Mów prawdę!. To jest właśnie ta prawdomówność Stasia. . . Oniemiałem, bo zupełnie już nie wiedziałem, co mówić. No dobra – mówię – myśmy szli nie tak - i całą prawdę opowiadam. Zaraz. . . ja nie bardzo rozumiem. . . proszę wyjąć mapę, jeśli macie, i pokazać. Wyjmuję mapę i palcem po mapie – też nie rozumiał. Ale kolega podszedł, zatrzymał się i ja zaczynam mu opowiadać, jak myśmy szli. Aha! To państwo szli przez Słowację!. Staś mówi: Proszę pana, myśmy szli przez Słowację, ale nic złego nie zrobiliśmy, nikogo nie spotkali na szlaku, z nikim nie rozmawiali.No jak to – on mówi – a gdzieście nocowali?. Ja mówię: Myśmy nie nocowali, myśmy przyszli. Panowie. . . Taki szlak? Taką trasę zrobić jednego dnia? Przecież wy nie jesteście już pierwszej młodości. No ja rzeczywiście miałem 59 lat, Staś był 5 lat starszy... Ale my dobrze chodzimy..




Widzę, że oni mają chętkę już nas zapuszkować – i nagle coś mi przychodzi do głowy. Proszę pana, naprawdę myśmy to zrobili jednego dnia, ja to panu udowodnię. Jak pan to może udowodnić... - A jeśli udowodnię? -To was puścimy. I ja wyciągam z kieszeni trzy bilety autobusowe, na których jest wbita data, kiedyśmy wsiedli jeszcze w Zakopanem, a wysiedliśmy na Włosienicy. Na to oni z szacunkiem: A, to my was puszczamy. A dokąd dalej? - Dalej byśmy chcieli wejść i zjechać kolejką. - A, nie zjedziecie! Dziś jest 1 sierpnia, kolejka jest dzisiaj na przeglądzie, od godziny 12 jest nieczynna; musicie teraz podreptać dalej!


Fragment jednego z zeszytów prowadzonych przez Bolesława Gleichgewichta z zapisem tras wycieczek górskich

No, nie zrobiło nam się od tego lepiej, bo już mieliśmy porządnie w nogach, a tu jeszcze trzeba podejść na szlak – żółty najlepiej – zejść do Murowańca i pójść jeszcze kawał, kawał drogi przez – powiedzmy – Skupniów Upłaz do Zakopanego. Ale nie było rady – pokłoniliśmy się sobie, podziękowali. . . „I macie szczęście – mówili. Gdyby was złapała czechosłowacka służba, to byście siedzieli w zimnej piwnicy i obierali ziemniaki przez parę dni! Póki by was nam nie przekazali”. Idziemy dalej, a Staś mówi: Słuchaj, Bolku. Jakby oni wiedzieli, kogo mieli, to byśmy się tak łatwo od nich nie odczepili...



Plansza 10. Szachy.



Analiza partii arcymistrz ZSRR Geller-Gleichgewicht wraz z anegdotą




Dyplom Bolesława Gleichgewichta za zajęcie trzeciego miejsca w konkursie szachowym. Pierwomajsk, 1956.

Plansza 11. Matematyka




Karykatura narysowana przez prof. Leona Jeśmianowicza.







...Do 1984 roku nie pracowałem. Wtedy matematycy amerykańscy zaczęli rozsyłać w mojej sprawie pisma protestacyjne. Po nich matematycy francuscy, m. in. Laurent Schwartz, wielki matematyk. Moja sprawa była też omawiana na posiedzeniu amerykańskiego Towarzystwa Matematycznego. W 1982 r. zaplanowany był światowy zjazd matematyków w Warszawie, ale nie mógł się odbyć, bo ogłoszono stan wojenny. Odbył się więc rok później. Byłem na nim. Każdy z wykładów plenarnych dedykowano jakiemuś prześladowanemu matematykowi. Matematyk francuski Thessyer napisał na tablicy moje nazwisko, poświęcił wykład mnie właśnie. Tej sprawy nie można już było zostawić...










Jubileusz prof. Ryll-Nardzewskiego w Sobótce. Bolesław Gleichgewicht siedzi pierwszy z prawej.

Plansza 12. Matematyka II







Aleksander Kurosz (1908-1971), matematyk radziecki, wybitny algebraik, znany ze swojego podręcznika \emph{Teoria grup}, uważanego za pierwszy, który prezentuje teorię grup w nowoczesnym ujęciu.







>



KUPIĘ MAŁEGO GLEICHGEWICHTA ZA KAŻDĄ CENĘ. Takie ogłoszenie na początku lat siedemdziesiątych wisiało w Instytucie Matematycznym. Dotyczyło oczywiście podręcznika Elementy algebry abstrakcyjnej.

Jubileusz stulecia.




Bolesław Gleichgewicht w ujęciu Tomasza Brody. Prezent Instytutu Matematycznego dla Bolesława Gleichgewichta na stulecie urodzin.


Obchody stulecia urodzin Bolesława Gleichgewichta. Uniwersytet Wrocławski. Prezent wręcza dyrektor Instytutu Matematycznego prof. Grzegorz Karch.


Obchody stulecia urodzin Bolesława Gleichgewichta. Uniwersytet Wrocławski. Śpiewa Bente Kahan.


Obchody stulecia urodzin Bolesława Gleichgewichta. Uniwersytet Wrocławski. Doktorantki Bolesława Gleichgewichta, Maria Wanke-Jerie i Małgorzata Wanke-Jakubowska, wraz z jubilatem oraz małym i dużym Gleichgewichtem.